Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z Szubina do Wenezueli. Jak ksiądz Florian Cieniuch nauczał Latynosów

Maria Warda
Ks. Florian Cieniuch z Wenezueli najlepiej odpoczywa śpiąc w hamaku
Ks. Florian Cieniuch z Wenezueli najlepiej odpoczywa śpiąc w hamaku Maria Warda
Rozmawiamy z obchodzącym 40-lecie kapłaństwa Florianem Cieniuchem z Szubina, z sentymentem wspominającym osoby, które miały udział w kształtowaniu jego osobowości, a jednocześnie podkreśla ogromną mądrość swoich rodziców.

Minęło czterdzieści lat od księdza święceń, jednak droga do seminarium duchownego była trochę kręta...
Po ukończeniu szkoły średniej postanowiłem pójść do pracy. To była próba ucieczki przed powołaniem kapłańskim. Wmówiłem sobie, że będę pracował tak jak inni, jednak prawda jest taka, że kiedy Bóg cię wzywa, nie sposób mu odmówić.

Czy rodzice mieli jakiś wpływ na tę decyzję?
Nie było takiej sytuacji, aby namawiali swoje dzieci, w tym mnie, do podejmowania jakichkolwiek decyzji. Moi rodzice mieli wielką mądrość życiową i ogromne zaufanie do swych dzieci. Popierali nas w procesie nauczania. Pamiętam do dziś słowa ojca Józefa Cieniucha, który mówił: „Ucz się, abyś nie musiał tak ciężko pracować jak ja”. Starałem się. Gdy dorastałem spotkałem innych ludzi, którzy mieli duży wpływ na mój rozwój. Było to głównie harcerstwo, a jeśli skauci to Zenon Erdman, wspaniały człowiek.

A kościół?
Byłem ministrantem w parafii św. Marcina gdzie proboszczem był ksiądz Namysłowski. Mam w oczach scenę, kiedy wychodzę z klubu Związku Młodzieży Socjalistycznej, gdzie chodziłem, aby grać w szachy, a to nie było dobre miejsce dla katolika. Zobaczył mnie ksiądz Namysłowski i powiedział: „Z Ciebie to już nic dobrego nie będzie”. Pomyślałem „To zobaczymy”. Jednak to właśnie ten kapłan nauczył mnie wielkiej pokory wobec innych.

Pamiętam, jak ponad 30 lat temu szykował się ksiądz na misję do Wenezueli, co poprzedziła nauka języka hiszpańskiego. W jakim języku po tylu latach na obcym kontynencie, ksiądz myśli?
Jest takie powiedzenie, że człowiek myśli w tym języku, w którym liczy pieniądze, ale to bardziej skomplikowana sprawa. Jak jestem w Wenezueli myślę po wenezuelsku, jak w Polsce - to po Polsku. Doświadczam podwójnej osobowości, a odbywa się to ogromnym kosztem. Ta dwoistość wynika z ogromnej różnicy pomiędzy tymi społecznościami. Nie określisz naszymi słowami mentalności wenezuelskiej, a ich słowami naszego trybu życia.

W czym tkwią te różnice?
Wenezuelczycy są bardzo wylewni, otwarci, serdeczni i rozśpiewani, ale są też z natury religijni i tę religijność wyrażają muzyką. Ja wylewny nie jestem, ale kiedy tam jestem, staram się dostosować do ich osobowości i chyba mi się to udaje. Przyjeżdżam do Polski i - tak jak większość naszych rodaków - staję się bardziej powściągliwy.

W ubiegłym tygodniu rozmawiałam z Afgańczykiem, który mieszka w Polsce, a teraz rozmawiam z Polakiem, który mieszka w Wenezueli. Proszę mi powiedzieć, czy narodowość jest dla człowieka ważna...
Mimo że jestem już trzydzieści lat poza granicami kraju, czuję się czuję się Polakiem, jednak ponad moją polskością są wartości uniwersalne, a więc miłość, uczciwość, wzajemny szacunek do człowieka i wzajemne zaufanie, solidarność. Nie mogę powiedzieć, że Polak jest dobry, a Wenezuelczyk zły lub odwrotnie, bo i tu, i tam są ludzie dobrzy i źli.

Wenezuelczycy bardzo szanowali Jana Pawła II. Teraz mają papieża ze swego kontynentu. Jak na to reagują?
Cieszą się. Mówią: „Franciszek jest fajny, my go rozumiemy, ale nie ma jak Jan Paweł II”. Wielu ludzi mi to mówiło. Jestem z tego powodu bardzo dumny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naklonadnotecia.naszemiasto.pl Nasze Miasto